W kolorze dojrzałej wisienki
maluje ze mną paznokcie
i przymierza szminki, sukienki
podrygując filuternie łokciem
w rytm muzyki
I robi głupie miny
gdy wyskoczy zza futryny
I przyniesie mi węgorza
do pogłaskania
i pod biurkiem
sekretnego hodowania
(żeby węgorza zjeść
a mnie zrobić w konia)
I puszczamy razem balony,
wypełnione wodą
na głowy sąsiadów,
kondomy
W Lany Poniedziałek
zrywa się raniutko
by szklanką wody
za piżamą
zrobić mi pobudkę
A po nocach nie śpi
bo w ciemności
szyje mi na maszynie
skrzydła z czułości
I wiwatuje odfruwaniu
choć serce mu pęka
na kawałeczki
rysuje mi na czole znak
błogosławiąc wsparciem
na pożegnaniu
( 3.2024, Praga)